Od dłuższego już czasu na facebookowych grupach związanych z Kongresem Nowej Prawicy trwa entuzjazm związany z wysokimi w publikowanych na ewybory.eu sondażami. Młodzi działacze już wieszczą, że to ta jesień, planują podział ministerstw po wzięciu szturmem Sejmu RP, a co zagorzalsi spamują linkami absolutnie wszędzie, grupy ‘Zwolenników socjalizmu’ nie wyłączając. Na moment jednak pomińmy kwestię kształtu korony dla przyszłego premiera, a zastanówmy się nad przyczynami takich a nie innych wyników sondażowych, zaczynając od samych podstaw:
Celem ludzkiego działania jest osiągnięcie korzyści. Nie zawsze w wymiarze majątkowym, ale jeżeli ktoś prowadzi biznes – a niewątpliwie rodzajem biznesu jest inwestowanie w strony internetowe – ma na celu szybki zarobek i pomnożenie kapitału. Jakie jest podstawowe źródło zarobku dla właściciela serwisu w sieci? Najczęściej są to dochody z tytułu reklam, nierzadko internetowi businessmani zyskują też na sprzedaży adresów. Przy obu tych opcjach głównym czynnikiem windującym cenę jest liczba wyświetleń strony. Sposobów na jej zwiększenie jest mnóstwo, niestety większość wymaga mniejszych lub większych nakładów finansowych i czasowych.
Teraz proszę szanownych czytelników o wyobrażenie sobie, że zarządzają serwisem sondaży internetowych. Zastanówmy się: do kogo adresujemy nasz portal? Do osób bezstronnych zainteresowanych polityką (ale ich jest raczej niedużo), ale przede wszystkim do sympatyków partii politycznych. Jak skłonić ich do wejścia? Najlepiej będzie skłonić osoby odpowiedzialne za marketing w partii, aby wrzucały informacje o naszych sondażach na partyjne strony w portalach społecznościowych, a rzesze fanów automatycznie dowiedzą się o nas i nas odwiedzą. Ale rzecz najtrudniejsza – co zrobić, aby administratorzy profili partii i ich liderów chcieli się tymi sondami chwalić? Ano trzeba przyznać im możliwie najwyższy wynik, aby z propagandowego punktu widzenia mieli interes w pochwaleniu się linkiem sympatykom.
Tutaj niestety pojawia się problem, bowiem nie da się zawyżyć wyniku każdej partii politycznej, wtedy bowiem sumaryczne poparcie wyniosłoby grubo ponad 100%, a takie rzeczy są możliwe tylko w Federacji Rosyjskiej. Wobec tego jesteśmy zmuszeni postawić na jednego lub maksymalnie kilka koni. Jak je wybrać? Powróćmy do poprzedniego akapitu – jeżeli gronem odbiorców mają być przede wszystkim fani partii politycznych na portalach społecznościowych, to zerknijmy, które partie cieszą się tam największym poparciem – i konsekwentnie te właśnie partie promujmy, wpisując w ich kolumny nieco podrasowane poparcie.
Zapewne część czytelników oburzy się, że węszę jakiś spisek, więc aby nie być gołosłownym, przedstawiam niżej tabelę:
(Kolejne kolumny to od lewej: skrót nazwy partii, wynik w sondażu ewyborów z 19 X, wynik sondażu Homo Homini dla Rzeczypospolitej z 21 X, iloraz obu tych wyników oraz liczba osób aktywnych na stronach partii na Facebooku (wg stanu na 5 listopada, 13:56). Na zielono zaznaczone dwa najlepsze wyniki w obu porównywanych kategoriach – na czerwono najgorsze.)
Co widzimy: te partie, które mają najwięcej aktywnych fanów na portalu społecznościowym (Kongres Nowej Prawicy ponad pięć tysięcy, Twój Ruch niecałe dwa), mają również największą różnicę między wynikiem na ewyborach a w sondażu gazetowym (partia Palikota dwuipółkrotnie więcej, Korwin-Mikkego niemal dwukrotnie). Z drugiej strony widzimy, że partia o najniższej liczbie aktywnych facebookowiczow (Polskie Stronnictwo Ludowe) jest jednocześnie najbardziej niedoszacowana (poparcie o 40% niższe niż w Homo Homini).
Oczywiście to tylko hipoteza, bowiem wszyscy wiemy, że żadna sondażownia nie kłamie, a już ewybory w szczególności i z pewnością ich badania są przeprowadzane sumiennie i rzetelnie, a podawane wyniki nie odbiegają od prawdy.